Dom był stary, niski i rozległy.
Skoro to nie Adaś, to zapewne był to ten drugi.
Ponieważ profesor gadał swoim zwyczajem przez sen, więc zapewne nie dosłyszał pukania.
Wszystkim uczyniło się czarno przed oczami, bo wieści były czarne.
Oficer pozostał, aby umrzeć lub wyzdrowieć.
Ksiądz Koszyczek rzewnie błagał Boga, aby nieszczęsnej, udręczonej duszy dał spokój wiekuisty.