W chwili, kiedy się pochyliłem nad białą kartką papieru i zanim jej dotknąłem piórem, padła na nią smuga słońca. Jak rozigrane złote dziecko, co ma roześmiane oczy, przeszkadza człowiekowi zajętemu pracą, tak oto ten słoneczny błysk, co się oderwał od nieba, igra po moim papierze, po poważnej, sztywnej, pysznej ze swej białości karcie, włazi pod ostre, zirytowane, czernią atramentu płaczące pióro i w wielkiej ciszy mega pokoju – śmieje się, śmieje, śmieje…
Nakrywam tę złotą plamę – ach! - przeciekła mi przez palce i już jest na grzebiecie ręki; złym wzrokiem i złym westchnieniem odpędzam tego słonecznego motyla, lecz on wciąż powraca, przebiwszy w słonecznym locie zimno szyby okiennej.
O, jaka pusta zabawa!
Kornel Makuszyński, Bezgrzeszne lata