Byli w jednej wsi gazdowie bardzo bogaci, mieli syna jednaka i chcieliby go byli strasznie dobrze ożenić. Ale wybór był trudny, bo się dziewki pchały jedna przez drugą i każda swoje cnoty przedstawiała. Aż raz powiada baba do chłopa:
– Wies, Wojtek, tak nie zrobimy nic. Nie poznascłowieka, ino wtedej, kie nie wie, ze na niego patrzis. Oblec się za dziada i pomiendzy chałupy idź – wtora cie dziewka nolepi obdarzy, s tom nasego Kube ozenime. Będzie nolepsa.
Zwidziało się to chłopu, ta babska rada, wdział starą czuchę, łatane portki, wziął na plecy torbę, w rękę kij i poszedł. Rzekomo dziad.
Idzie pomiędzy chałupy, chodził cały dzień, wrócił wieczorem i siada na ławie zmartwiony, a gębę miał z jednej strony spuchniętą.
– No cóz? – pyta się go baba. – Wtoraz ci się na niewiastę udała?
– He – powiada chłop – obiór trudny. Zasełek ku piersej: dała mi spyrki, zasełek ku drugiej: dała mi obrazek świencony, zasełek ku trzeciej: wyprała mi kosule – cos teroz wies? Jedno srodne, drugo nabozna, trzecio robotna – syćkie dobre.
– Hm – mruknęła baba. – Iści ze obiór trudny… Ale coz ci to, co mas gębe spuchnionom?
– E to nic, ani gwary nie warce. Zasełek ku scwortej, dała mi w pysk – powiada chłop.
A baba jak nie skoczy z ławy, jak nie krzyknie:
– E głuptaku jeden! Nie gados nic? I jesce medetujes?! Jedy to tak, jakby ci sam Pon Jezus Przenajświentsy z nieba palcem pokazał!
Podczas wykonywania zadania pamiętaj, że gwara podhalańska dotyczy mowy mieszkańców gór (Podhala).