Wieczorem wyruszyliśmy w dalszą drogę. Wkraczaliśmy w nieznaną nam Ziemię Uroczysk, gdzie zawsze panował półmrok i mgła. Maszerowaliśmy w ciszy, gdy nagle w oddali zobaczyliśmy słabe światło. To nie był dobry znak. Zatrzymaliśmy się, a raczej zastygliśmy w bezruchu i czekaliśmy na decyzję Korusa. W głowie kołatały nam słowa maga „Strzeżcie się Ziemi Uroczysk”. Ruchem ręki wskazał kierunek dalszego marszu. Zbliżyliśmy się do świateł i odetchnęliśmy z ulgą. Zobaczyliśmy dwie postacie. Pierwsza wyglądała na dojrzałego mężczyznę, druga na młodą kobietę – być może jego córkę.