Zbyszko przeciwstawia się matce, buntuje się przeciwko niej, nie chce powielać wzorca życia, jaki reprezentują jego rodzice (bycie właścicielem kamienicy, ślub, dzieci, porządny nagrobek z dala od samobójców). Czas wolny Zbyszko spędza w knajpach, na zabawie i piciu, ponieważ chce upodobnić się do bohemy artystycznej. Pracę zawodową odkłada na drugi plan, przed pracą stawia rozrywkę i wypoczynek. Przyczyną dramatu wewnętrznego bohatera jest świadomość przynależności do drobnomieszczaństwa oraz tego, że powieli los swojego ojca, a jego marzeniem jest stanie się artystą.
Kluczowym cytatem, który mówi o sytuacji Zbyszka są słowa użyte rozmowie z Juliasiewiczową: „Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! Bo w łonie matki już nim byłem – bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś, taki nowy, taki inny walczy z tym podstawowym – szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu, że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicjanem, będę odbierał czynsze, będę... no... Dulskim, pra-Dulskim, ober-Dulskim, że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich – będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami, i będę mówił dużo o Bogu…”.