Prometeusz to tytan z greckiej mitologii, który poświęcił się dla ludzkości, ukradł dla nich ogień i został za to ukarany. Takim „Prometeuszem” narodu polskiego czuł się Konrad z „IIIcz. Dziadów” A. Mickiewicza. Stawiał się na poziomie Boga i walczył z nim o władzę. Chciał samodzielnie zbawić naród i doprowadzić do odzyskania przez niego niepodległości. Uważał, że poezja daje mu boskie moce. Zupełnie inaczej na ten temat myślał Krasiński. Według niego człowiek nie może przywłaszczać sobie władzy boskiej, ponieważ to nie ma prawa dobrze się skończyć. Sam siebie nie da rady zbawić. Potrzebuje do tego pomocy Boga. Dlatego wszelkie samodzielne działania człowieka w tym zakresie kończą się katastrofą. Potwierdza to ostatnia scena „Nie–Boskiej komedii” – wizja Pankracego o ukrzyżowanym Jezusie i jego słowa „wygrałeś Galilejczyku”
Charakter antyprometejski „Nieboskiej komedii” polega na tym, że Krasiński poddaje w wątpliwość możliwość człowieka do takiego działania, które doprowadzi do samozbawienia. Do tego potrzeba pomocy boskiej, żeby nie doprowadzić do katastrofy. Inny pogląd na ten temat zaprezentował Mickiewicz, który swojemu bohaterowi kazał walczyć z Bogiem o palme pierwszeństwa w sprawowaniu władzy nad narodem polskim. Oczywiście Konrad przegrywa tę walkę ale nie zmienia to faktu, że upominał się o boską moc.